Wernisaż Stanisława Mazusia już po raz kolejny odbył się w Gorzowie Wlkp. tym razem 13 lipca 2013 r. w Miejskim Ośrodku Sztuki spotkali się miłośnicy jego talentu. Wystawa nosi tytuł: „W obronie piękna”.
Mimo upalnego popołudnia w sali wystaw zgromadził się tłum gorzowian. Po oficjalnym otwarciu, podczas którego artysta powiedział, że celem wystawy jest manifestowanie w obronie piękna ustawiła się kolejka po autografy, każdy trzyma w ręce kartki w formie widokówek z jego obrazem.
„Obrona Piękna jest głównym motorem napędzającym moją pasję malarską. Pomaga mi ono w zmaganiach twórczych, kiedy tworzę dzieła z miłości do otaczającego nas świata. …..Marzę, aby każdy człowiek miał świadomość zależności od harmonijnego współistnienia z uszanowaniem boskości wszystkich istot, niezależnie od płci, rasy i światopoglądu – napisał na stronie internetowej artysta. „Tym co pokazuję w moich pracach chcę wpływać na uszlachetnianie i uwrażliwianie serc, chcę przeciwstawiać się wulgaryzmom i barbarzyństwu dnia codziennego. Od wielu lat manifestuję w obronie piękna twierdząc, że tylko miłość, przebaczenie, zrozumienie świadomość tego, że jesteśmy od jednego Stwórcy i że jesteśmy wszyscy braćmi spowoduje, że świat będzie piękniejszy” - wyznał malarz
Miłośnicy sztuki oglądają pejzaże, martwą naturę i autoportrety. Przede wszystkim panie proszą o wpis na widokówce i autograf mistrza. Niektórzy komentują to co obejrzeli, każdy znalazł cos dla siebie, ludzie dzielą się pięknem, które dostrzegli na obrazach. Jedni przenieśli się na wieś widząc jadącego wśród pól listonosza na rowerze, inni sentymentalnie spojrzeli na wóz ciągniony przez konia. Starsza pani zachwyciła się czosnkiem, który stał się bohaterem kilku prac oraz ożywionej cebuli i orzechami w przeźroczystym woreczku. Słychać głosy zachwytu: wszystko jest naprawdę jak żywe, no nawet jajko tu znalazłam. Ale jest też obraz przedstawiający m.in. pustą wytłaczankę, obraz nosi tytuł „Bez jaj”.
Chciałoby się dotknąć babcinego czajnika i nalać z niego wrzątku do herbaty, ale to tylko obraz albo aż obraz, bo właśnie on powoduje uruchomienie wyobraźni, dzieki której można poczuć zapach i smak. Wszystkie przedmioty wyglądają jak prawdziwe, a obrazy są w ciepłej kolorystyce. Chciałoby się usiąść przy wiejskim kaflowym, kuchennym piecu poczuć naturalne ciepło i swojskie zapachy prawdziwego sielskiego lata. Niektórzy wychodzili napić się kawy czy herbaty, zjeść ciasteczko a po pewnym czasie wracali z chęcią ponownego przeniesienia się w inny piękny czas, któremu choć na chwilę pozwolił cofnąć się artysta.
Mazuś – to ciepło, piękno, miłość, braterstwo. „Tym co pokazuję w moich pracach chcę wpływać na uszlachetnianie i uwrażliwianie serc, chcę przeciwstawiać się wulgaryzmom i barbarzyństwu dnia codziennego. Od wielu lat manifestuję w obronie piękna twierdząc, że tylko miłość, przebaczenie, zrozumienie świadomość tego, że jesteśmy od jednego Stwórcy i że jesteśmy wszyscy braćmi spowoduje, że świat będzie piękniejszy…. Malowaniem składam hołd Twórcy wszechświata, żarliwie prosząc o dar widzenia, aby każdy człowiek czuł potrzebę obcowania z pięknem odrzucając negatywne emocje” - wyznaje malarz.
Zatrzymał się obok mnie gorzowski fotografik Marian Łazarski, nie mogłam więc sobie pozwolić aby nie wysłuchać jego doznań na temat sztuki „W obronie piękna” . Oto co mi powiedział:
Fotografia wzorowała się na malarstwie tradycyjnym, właśnie na takich obrazach zrodziła się bułhakowska idea fotografii. Stasiu robi to perfekcyjnie z wielką dozą sentymentu dla każdego obrazka, czy to będzie kawałek pejzażu, krajobrazu czy nawet autoportret. Mazuś powiedział, że maluje sercem, w fotografii znane jest także hasło „Fotografuj z sercem” czyli musi być widoczna miękkość, eleganckie plamy coś na wzór malarstwa. Technologia, trend, różnorodność zmian powodowały, że w malarstwie zaczęły się ostre różne namieszane sceny, zestawienia barw, konturów. Fotografia zwariowała, wszyscy zwariowaliśmy i jesteśmy na nowej drodze, ale malarstwo trzyma się swoich zasad i to bardzo dobrze, natomiast fotografia ciągle stara się wpłynąć w górę jednak na razie nic nowszego nie utworzono. Pomimo cyfrowego idealnego zapisu ciągle się wzorujemy na starych wzorcach i trwamy.
Zainteresowała mnie bułhakowska idea fotografii, nie mogę więc wspomnieć o jej prekursorze. Zawsze rozmawiając o twórczości, próbuję dowiedzieć się, jaki jest i czy jest wpływ muzyki na każdego rodzaju wenę. Marian Łazarski odpowiedziami, że także w fotografii słyszy się melodię, wyrównany takt i rytmy oraz słowo. Każdy twórca czuje to indywidualnie. To, że fotografik Jan Bułhakow jest ojcem muzyka Janusza Bułhaka może być potwierdzeniem tych moich dociekań.
Jan Brunon Bułhak ur. się 6 października 1876 r. w Ostaszynie pod Nowogródkiem, zm.4 lutego 1950 r. w Giżycku – nestor polskiej fotografii. Filozof i teoretyk fotografii. Założyciel Fotoklubu Wileńskiego (1927), a także współzałożyciel Fotoklubu Poskiego.
Był synem Walerego Antoniego Stanisława Bułhaka herbu Syrokomla i Józefy Haciskiej herbu Roch. Jego syn, urodzony w 1906 r. Janusz Bułhak, był kompozytorem i również fotografikiem.
Studiował filozofię na UJ. Około roku 1905 otrzymał od żony pierwszy aparat fotograficzny i zajął się fotografią amatorską. Z namowy zaprzyjaźnionego malarza Ferdynanda Ruszczyca fotografia stała się jego głównym zajęciem. W roku 1912 uczył się fotografii w Dreźnie u Hugona Erfurtha. Po powrocie do Wilna zajął się zawodowo fotografią.
Od 1919 wykładał w Zakładzie Fotografii Artystycznej na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.
Był przedstawicielem piktorializmu. Znany jest z wielu wspaniałych fotogramów. Twórca estetyki bułhakowskiej. W jego fotografiach widoczne są wpływy grafiki i malarstwa.
Wykonał fotograficzną dokumentację architektury Wilna, Warszawy, Krakowa, Grodna, Zamościa, Lublina, Kazimierza i innych miejscowości. W jego pracowni powstało 158 albumów poświęconych miastom i regionom II Rzeczpospolitej.
W lipcu 1944 roku, w czasie walk o Wilno spłonęła jego pracownia, a w niej 50 000 skatalogowanych negatywów, dotyczących głównie Wilna i Wileńszczyzny, ale też i wielu innych miast Polski oraz niektórych miast niemieckich. Niektóre z negatywów pochodziły z lat 1910-1915.
Po II wojnie światowej wraz z synem dokumentował zniszczenia wielu miast Polski. Zaczął od Wilna, którego zniszczenia bardzo przeżył, po przymusowym wysiedleniu w nowe granice Polski fotografował też inne miasta. Był współzałożycielem powstałego w 1947 r. Związku Polskich Artystów Fotografów. Jego legitymacja członkowska ZPAF miała numer 1.
|