Muzyczny spektakl oparty na tekstach Jonasza Kofty. Kamienica, jak wiele innych w mieście, mieszkańcy przeciętni i dzień podobny do dnia.
Zapowiedź wskazywała, że będą piosenki Kofty ale nie będzie sielanki i tu akurat się nie zdziwiłam, bo życie artysty sielanką nie było. Reżyser zaplanował pokazanie dosłownego zawrotu głowy, a więc aktor Bartosz Bandura kręcił się z impetem w swoistej karuzeli. Podczas takiej sceny widz rozumie co dzieje się z twórcą - jednym z wielu lokatorów kamienicy.
Sześć kolejnych odsłon teatralnych – monotonia, nic ciekawego się nie dzieje, dzień jak co dzień, ludzie wstają, ubierają się, spotykają. Artysta pisze , pije, zwraca, śpi, budzi się sam lub przy dziewczynie. Gdy po raz kolejny ukazała się ta sama scena, gotowa byłam wskoczyć na nią i coś zmienić.
Dość! Wewnętrznie wrzeszczałam.
I właśnie w tym momencie, nie wcześniej i nie później dokładnie w tym. Zaczyna się coś dziać, tym razem Jan Mierzyński w ekspresyjnej scenie... i ten śpiew. Już się nie dłuży, nie ma czasu na myślenie. Rewelacja. A potem świst, gwizd i rumor spadającej dekoracji z góry na podłogę. Cel zamierzony, nie jeden zresztą. Obok mnie siedząca kobieta podskoczyła. Wybiłam się z letargu i rozmyślań nad szarością ludzkiej egzystencji. Nareszcie tempo, taniec, śpiew i szalony zawrót głowy. Niektóre znane piosenki Kofty zabrzmiały nie tak jak w oryginale ale to też działanie zamierzone. Sztuka się kończy w momencie, w któym jeszcze by się ogladało. Pozostaje niedosyt i o to chodzi.
Po spektaklu reżyser powiedział mi, że zdaje sobie sprawę z istnienia różnych gustów i oczekiwań odbiorcy, jednak on robi sztukę przede wszystkim spełniając siebie, tak jak czuje. Wspaniale by było gdyby, taka realizacja spełniła widza oczekiwania – dodał.
I spełniła.
Dariusz Lewandowski może być zadowolony. Spektakl nagrodzony został salwą braw, a część widowni wyraziła aplauz wstając.
Kocham teatralną scenografię i ona w tym spektaklu jest, a do tego pobudza wyobraźnię w czasie, w którym niby nic się nie dzieje.
Muzyka bez zastrzeżeń, jedno maleńkie „ale” do ilości decybeli. Ale podobno wszyscy lubią bardzo głośną. Ja lubię również wyraźnie słyszeć każde słowo, bo w teatrze słowo jest czymś wyjątkowym.
Aktorom gratuluję nie tylko wokalu. Marzenę Wieczorek mogłabym słuchać od rana do wieczora, mówiącą i śpiewającą. Pozostałych aktorów też, ale Marzenę…….. .
Gdybym była reżyserem na pewno nie dałabym ice cream-u. Taka już jestem.
Autor: Dariusz Lewandowski
Teksty piosenek: Jonasz Kofta
Reżyseria i choreografia: Dariusz Lewandowski
Kierownik Muzyczny: Piotr Hajduk
Scenografia/Kostiumy: Agnieszka Kaczyńska, Tomasz Walesiak
Obsada:
Joanna Ginda
Joanna Rossa, Marzena Wieczorek, Michał Anioł, Bartosz Bandura, Jan Mierzyński, Joanna Dopierała –tancerka, Marcin Szafrański –tancerz, Kuba Zienkiewicz /Studio Teatralne/
Fot. wm Dariusz Lewandowski - autor i reżyser
Jonasz Kofta / właściwe Janusz/urodził się 28 listopada 1942 r. w Mizoczu na Wołyniu. Po wojnie z rodzicami zamieszkał we Wrocławiu.
W 1961 r. ukończył liceum plastyczne i rozpoczął studia na Wydziale Malarstwa Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Z Adamem Kreczmarem i Janem Pietrzakiem w 1962 r. utworzył kabaret „Hybrydy“. W 1964 został jego kierownikiem literackim.
W październiku 2009 r. imieniem Jonasza Kofty nazwano Ogólnopolskie Spotkanie Młodych Autorów i Kompozytorów Piosenki (SMAK), odbywające się od 1978 r. w Myśliborzu, w których Jonasz Kofta zasiadał w jury oceniającej uczestników konkursu.
Zmarł 19 kwietnia 1988 r. w Warszawie.
www.teatr-gorzow.pl/htdocs/index.php
|